Moja przygoda z aparatem trwa już ponad 40 lat. Zaczynałem od czeskiego Pioniera (ebonitowe pudełko z niby obiektywem, o niesłychanej odporności na upadki, uderzenia, wodę, itd) i stykówek na domowej roboty ramce. Fotografia jest dla mnie czymś więcej niż zwykłym hobby. To pasja bez, której byłbym uboższy o ważną cząstkę swojej osobowości. Fotografia to jedna z tych rzeczy, które determinują moje postrzeganie świata. Fotograficznymi guru są dla mnie Włodzimierz Puchalski (niedościgniony mistrz czarnobiałej fotografii przyrodniczej) i Edward Hartwig (za sprawą nastrojowych pejzaży zwany „Mglarza”).

Już sam fakt, że mieszkam w Sandomierzu „przymusza” mnie do obfotografowywania tego miasta – o wschodzie słońca nad Wisłą, w Pieprzówkach, wieczorem na Salve Regina. Drugą moją fascynacją są góry, bo jak powiedział Alejo Carpentier „w górach otwiera się przed nami brama do lepszego, piękniejszego świata”. Nie podzielam zbytniego zafascynowania wypasionymi, elektronicznie aparatami. Zdjęcie warzy/waży się przede wszystkim w sercu i głowie. Dlatego z sentymentem wspominam Pentacona six, gdzie nie było nawet światłomierza Moje największe marzenie to lustrzanki 6×4,5.